wtorek, 1 listopada 2016

Rozdział XIII


Chciałam znowu zacząć od przeprosin, ale ile można przepraszać? Prawda jest taka, że rozdział w większości został już napisany miesiąc temu i od tamtej po pory po prostu nie miałam czasu, by się za to zabrać. No zdarza się, wszyscy jesteśmy tylko ludźmi. Zwykle to ja popędzam Hinę do pracy, tym razem ja zawiodłam i potrzebowałam motywacji. Przychodzą chwilę, jak wczoraj, gdy po prostu się siada i pisze, ale są też takie, kiedy się chce pisać, ale nie można. W każdym razie, skoro był długi weekend, wzięłam się za to i skończyłam. Teraz zapraszam was do czytania i mimo wszystko przepraszam za tak długą przerwę - Saku


ROZDZIAŁ XIII



- Tato, tato, ulepimy dziś bałwana? - zapytał Sakumo powtarzając słowa z niedawno oglądanej bajki i uśmiechnął się szeroko.


- Poczekaj, tata dopiero wrócił, na pewno jest zmęczony. Daj mu odpocząć - skarciła chłopca Hanare, który na tę uwagę tylko skrzyżował ręce i spojrzał na nią ze złością, ale nie odezwał się. Nie rozumiał, jak ona w ogóle mogła się tak odezwać. To był jego tata i powinien się z nim bawić.


Kakashi widząc zachowanie syna zaśmiał się i ukucnął przy nim mierzwiąc mu włosy.- Tata tylko się przebierze i zaraz do Ciebie przyjdzie - powiedział z uśmiechem, na co młody Hatake rozpromienił się. - Zbudujemy ogromnego bałwana, a potem urządzimy bitwę na śnieżki, zgoda?


- Zgoda!


Patrzyła na nich przez okno z uśmiechem na ustach. Sakumo dawno nie wyglądał na tak szczęśliwego. Właśnie byli w trakcie turlania średniej kuli, dzięki temu, że śnieg był lepki, nie mieli z tym większych problemów. Cierpliwie czekała, aż skończą. Nie chciała im przeszkadzać, zdawała sobie sprawę z tego, jak ważna jest dla Kakashiego relacja z synem, a w normalne dni nie mają dla siebie dużo czasu. Nawet teraz, w trakcie przerwy świątecznej musiał jeździć do szkoły. Na szczęście udało jej się dostać urlop i na dniach mieli wyjeżdżać w góry. Dziwne było to, że był to pomysł Kakashiego. Nie spodziewałaby się tego po nim, w końcu kto jak kto, ale był jednym z największych leni w okolicy. Jednak najwidoczniej nawet on, mimo że pokazywał wszystkim, że tak nie jest, miewał oznaki słabości i niektóre sprawy mogły go przytoczyć. Z rozmyślań wyrwało ją ujadanie psów. Spojrzała w stronę drzwi ogrodowych i ujrzała siedzące przy nim zwierzaki, które wpatrywały się w nią z tak niemą prośbą, że nie była w stanie im odmówić. Zaśmiała się lekko i podeszła do nich. Obradowała każdego solidną porcją pieszczot i wypuściła je na dwór. Największy z nich, Bull, leniwie powlókł się za gromadką, która już obskoczyła swojego właściciela żądając, by je pogłaskać. Widząc to wesołe zbiorowisko, założyła płaszcz i niezauważona wyszła z domu. Zebrała śnieg i uformowała idealnie okrągłą śnieżkę, aż była z siebie dumna. Obrała cel, wzięła zamach i PACH śnieżka rozprysła się na czapce Kakashiego. Zaśmiała się na ten widok, jednak jej zadowolenie minęło równie szybko, jak nadeszło. Hatake nie pozostał dłużny i po ocenieniu sytuacji przygotował na szybko kilka kulek, które w niesamowitym tempie powędrowały w jej kierunku. Prawie wszystkie udało jej się ominąć i schowała się za drzewem obmyślając plan. Powoli zaczęła lepić śnieżki i wychyliła się, by sprawdzić jak miały się sprawy po drugiej stronie frontu. Jej chłopcy właśnie prowadzili naradę i widziała rosnącą ekscytacje w oczach malca. Wszystkiemu bacznie przyglądały się psy. W pewnym momencie oczy wszystkich zwróciły się w jej kierunku i wiedziała, że to znak na przystąpienie do ataku. Wyrzuciła trzy pierwsze śnieżki, które minęły się z celem i w odwecie leciało już 5 kulek. Nie miała pojęcia, kiedy tyle zrobili, ale zaczęła uciekać i krążyć między choinkami. Była z siebie dumna, bo mimo, że ataki nadchodziły z tyłu, to mogła bez problemu je ominąć, aż nagle jak spod ziemi wyrósł przed nią Sakumo trzymając w ramionach całą stertę amunicji i śmiał się radośnie. Spojrzała w lewo, tu z kolei drogę zagrodziły jej psy, więc jedyną szansą była ucieczka w prawo. Tak też zrobiła, zmieniając gwałtowanie kurs nie zauważyła wystającej spod śniegu gałęzi i potknęła się. Już czuła, jak pada prosto twarzą w śnieg, gdy złapały ją silne ramiona i przytrzymały ją. Spojrzała w górę i ujrzała firmowy, schowany pod maską, a jakże inaczej, uśmieszek. W tym momencie poczuła również rozbijaną na swojej głowie śnieżkę, lecz nie pozostała dłużna i wykorzystując chwilę nieuwagi pociągnęła go w dół, tak, że teraz tarzali się w śniegu. Po chwili dołączył do nich Sakumo, który widząc ich leżących na ziemi nie mógł odpuścił i zaczął robić aniołki śmiejąc się. Zapowiadają się udane wakacje, pomyślała z uśmiechem.



********


W sumie, wszystko to wina rodziców; pomyślała Sakura przerywając czytanie książki. Znowu jej myśli biegały wokół wydarzeń sprzed tygodnia. To właśnie wtedy rodzina wraz z jej własnymi rodzicami, zrobiła sobie z niej kozła ofiarnego, zmuszając ją do opuszczenia domu. Późniejsze wydarzenia były już ciągiem przyczynowo skutkowym. Gdyby nie oni, moje myśli zaprzątało by teraz coś innego, na przykład w co się ubrać na imprezę u boku Sasuke. Pogrążona w smutku i żalu, rozdrapała świeże rany i odrzucając powieść wtuliła twarz w poduszkę. Ostatnie kilka dni porządnie namieszało jej w głowie.


- Miałaś za dużo propozycji pójścia na zabawę, spokojnie, teraz już nie masz tego problemu, wszystkie są nieaktualne - wyjąkała dając upust myślom kłębiącym się w jej głowie.


~ drugi dzień po wyjściu ze szpitala~


- Sakura, nie możesz cały czas siedzieć cicho. Świat się nie kończy na złamanej nodze - stwierdził tata, któremu najbardziej przeszkadzała cisza córki. Widząc, że dziewczyna dalej ma naburmuszoną minę postanowił zmienić temat. - Powiedz nam, kim był ten chłopak, u którego przebywałaś? Zgaduje, że to nie był ten wieki Sasuke, do którego cały czas tak wzdychasz?


- Mnie też to ciekawi, nie kojarzę byś się z nim spotykała w czasie wakacji - dołączyła się mama.


- Jest to osoba, która jako jedyna w tamtym dniu się ze mnie nie naśmiewała i jedyna, która była dla mnie szczerze miła. A teraz wybaczcie, ale zeszłam tutaj na dół po schodach, by zjeść śniadanie a nie z wami rozmawiać - zakończyła dziewczyna nie podnosząc wzroku znad artykułu, który czytała przy jedzeniu.- Mogłabyś już odpuścić, ojciec i reszta tylko sobie żartowali. A my za godzinę wychodzimy więc, chcemy spędzić z tobą trochę czasu.


- Możecie tu siedzieć, nie przeszkadzacie mi - ucięła.


- Musimy jeszcze trochę poczekać, aż jej przejdzie - westchnął pan domu dopijając kawę.




********




- Otwarte - krzyknęła Haruno, gdy tylko usłyszała stukanie do drzwi.


- A kto tutaj siedzi samotnie w salonie? - zapytał chłopak wchodząc swobodnie do domu, choć był w nim dopiero pierwszy raz.


- Dobrze, że jesteś- westchnęła opierając głowę o podgłówek, kiedy to Sasuke nieśpiesznie odkładał płaszcz i buty w odpowiednie miejsce.


- Jak samopoczucie? - dopytał siadając blisko niej na kanapie i obejmując ramieniem.


- Nie sądzisz, że zadałeś złe pytanie w złym momencie? - mruknęła wskazując na nogę i kalendarz.


- Oj daj już sobie z tym spokój, zadręczasz się nie potrzebnie, widocznie tak miało być, a ja muszę iść na bankiet sam - westchnął ponuro. - Może obejrzymy jakiś film, jesteś dziś jakaś przybita - oznajmił biorąc do ręki pilota i wybierając jeden ze swoich ulubionych filmów dokumentalnych. Dla Sakury był on tak nudny, że w połączeniu ze stresującym dniem, oparła głowę na piersi bruneta i po prostu zasnęła. Drzemała tak przez sporą część dokumentu, aż w końcu obudziła się na końcowych napisach. - Taki interesujący film, a ty zasypiasz - zaśmiał się podnosząc się lekko.


- Wybacz, brakowało mi tego. I w ten prosty sposób nawiązała się między nimi rozmowa, Sakura stała się trochę bardziej rozmowna i w największym skrócie, po dodaniu kilku nowych elementów, opowiedziała jak to było w czasie jej wigilii, Sasuke opowiedział jej o swojej tradycji oraz gościach, którzy ich odwiedzili. Wspomniał także o Naruto i Kakashim, psując tym samym humor dziewczynie. Jednak jak można się było tego spodziewać, temat skończył się na nadchodzących wydarzeniach. Wtedy właśnie dziewczynę coś dotknęło i zdała sobie sprawę, że poprzez swoją niezdarność nie sprostała jego oczekiwaniom. - Sasuke, wybacz. Jestem niedorajdą i pokrzyżowałam twoje plany, wystawiając cię na pośmiewisko. Proszę, czy mógłbyś już pójść, twoja obecność sprawia mi radość, ale jednocześnie mnie przytłacza.


- O czym ty mówisz? - spojrzał na nią oczekując odpowiedzi.


- Proszę wyjdź i wróć, gdy wróci moje piękno - powtórzyła smutno, wpatrzona w przestrzeń.


- W tym momencie chciałbym tylko wiedzieć dlaczego, ale skoro tak bardzo ci na tym zależy, to pójdę - powiedział kwaśno, po czym wstał i całując ją przelotnie wyszedł.



W między czasie pisała z Ino i żaliła się Hinacie, która miała dużo spraw na głowie, więc tylko ją pocieszała nie trwoniąc dłuższych wywodów, by wzięła się w garść. O dziwo pomogło i pogodziła się ze swoim losem, przynajmniej nadrobię zaległe książki, może nawet uda mi się czegoś zapobiegawczo nauczyć, pomyślała pociesznie zajmując kanapę w salonie. Wciąż towarzyszył jej smutek związany z Sasuke, ale sama do końca nie mogła się doszukać przyczyn takiego obrotu sprawy. Widocznie tak na mnie wpłynęła jego osoba i otaczająca go aura. Gdy nadchodził już koniec dylematów i zamierzała pomału zbierać się do snu, do domu przyszła mama.


- Witaj skarbie! Wybacz, postanowiłam zostać trochę dłużej w pracy, moja koleżanka musiała wcześniej wyjść, opieka nad dzieckiem i te sprawy. Nawet nie wiesz jak się cieszę, że jesteś już taka duża - oznajmiła odkładając wyjściowe ubranie i kierując się prosto do kuchni. - Masz ochotę coś zjeść?


- Nie, dzięki. Lepiej powiedz mi jakie macie plany na sylwestra - rzuciła, siadając i zbierając swoje rzeczy, rozsiane po całym stole.


- A, dobrze, że mi przypominasz. Wybieramy się na imprezę, planujemy wyjść przed 23, nie masz nic przeciwko? - zapytała przytulając córkę od tyłu.


- Ależ skąd, tylko nie wracajcie za wcześnie - westchnęła wstając niepewnie i przy pomocy mamy doczłapała się na swoje piętro. Następnego dnia przyszedł do niej niespodziewanie w odwiedziny Deidara. Na początku była zła, że nic nie powiedział, nie lubiła, gdy rodzice widzieli jej znajomych. Zadawali później za dużo pytań. W związku z tym nakrzyczała na niego i starła się wygonić ze swojego domu, jednak bezskutecznie. Nie robiąc sobie nic z jej krzyków czy wyzwisk, położył się obok niej na wielkim łóżku i zasnął. Tak, zasnął. Po paru minutach, gdy Sakura straciła wszystkie siły i pomysły na to jak wykurzyć przyjaciela, wywiesiła białą flagę i opadła na łóżko obok niego pogrążając się we śnie.Po chwili jednak oprzytomniała i ku swojemu zaskoczeniu zauważyła, że nowo przybyły gość siedział już u dołu jej łóżka i szkicował coś na jej nodze.


- Powiedz mi, że budujesz mi tam wehikuł czasu - wymamrotała podpierając się na łokciach.


- Przykro mi to tylko bomba - rzucił, posyłając swój szaleńczy uśmiech.


- Dobre i to, przynajmniej pozbędę się tej skorupy...


- I nogi - wybuchł śmiechem zarażając nim także Sakurę.


- W dzieciństwie chciałam mieć złamaną rękę lub nogę,by rówieśnicy mi po niej rysowali, teraz uważam to za największą karę. Co ja takiego zrobiłam, że muszę teraz tak cierpieć? - złożyła ręce i wzniosła oczy teatralnie ku niebu, co tylko wywołało kolejny śmiech ze strony blondyna. Oczywiście bez zbędnego czekaniu oberwało mu się za to poduszką.


- Ej, a co JA ci takiego zrobiłem? Z resztą pod koniec dnia będziesz miała tak piękny gips, że za miesiąc nie będziesz chciała, by ci go zdejmowali - wyznał pokazując jej swoją paletę farb i pisaków.


- Czekaj!


- O co chodzi? - zapytał zaskoczony.


- Przedziel gips na dwie równe połówki i jedną możesz potraktować jak swoje płótno.


- A co z drugą? - spojrzał na nią podejrzanie.


- A drugą.... udekoruje mi Sasori - zaśmiała się cicho.


- O nie! Tylko nie on, nie możesz mi tego zrobić! Moje dzieło, po pierwsze, nigdy nie będzie się znajdowało obok jego, a po drugie, potrzebuję dużo miejsca, które jak widzisz jest ograniczone - wyjaśnił naburmuszony.


- Dobra, dobra, niech już będzie panie władzo - westchnęła pokazując mu język.


- Skoro już doszliśmy do porozumienia, to puść jakąś muzykę, by mi się lepiej pracowało - poprosił spinając włosy w kucyk.


- Tak szef - zgodziła się sięgając po laptop.Ten dzień upłynął jej zdecydowanie milej niż poprzedni. Nie wiedziała dokładnie od czego to zależy, przypuszczała, że dzięki tej niezapowiedzianej wizycie nie zdążyła się zamartwić na zapas. Jednak to, czemu nie mogła zaprzeczyć, była niezwykła energia pojawiająca się wraz z Deidarą, wszelkie zmartwienia i bóle zamieniały się w błahostki oraz trudności szybko akceptowane.


- Powiedz mi, jak to jest, że kiedy siedzę obok ciebie ze złamaną nogą czuję się tak, jakby to nie było nic wielkiego. Gdy zamknę oczy chcę mi się śmiać a radość płynie w moich żyłach i czuję, że nie ma dla mnie rzeczy niemożliwych - westchnęła pogrążając się w myślach.


- Phi, jejku Saku, co za wyznanie - zaśmiał się, wyrywając ją z namysłu.


- Nie ładnie jest się tak śmiać - mruknęła i po raz kolejny zaatakowała z poduszki, jednak tym razem zgrabnie się uchylił i złapał ją za rękę, czym zatrzymał na sobie jej wzrok.


- Wiesz jaki z tobą jest problem?


- Jestem zakompleksiona? - odpowiedziała natychmiastowo nie spuszczając oczu.


- Nie, chociaż to też prawda, a raczej skutek tego co zaraz powiem. Ty za dużo spraw przyjmujesz na siebie i za dużo oczekujesz od siebie. Tak bardzo starasz się spełnić oczekiwania stawiane przez innych, że p padasz w depresję, przez co kłócisz się z najbliższymi. Złamana noga, no cóż stało się, zaraz będziesz miała najlepszy gips na świecie, który później będziesz mogła zachować na pamiątkę, a ty się przejmujesz jakąś jednorazową imprezą. Skarbie, złamana noga nie zabiera żadnych możliwości ona stawia nowe! - powiedział z dumą. - Żyj po swojemu, rób to co lubisz i żyj z dnia na dzień, z tygodnia na tydzień tak jak ja! - uśmiechnął się szeroko pokazując swoje dość nietypowe rysunki na wewnętrznej części dłoni. - Moi rodzice chcieli, bym został architektem, tak tylko mi powiedzieli, no to zostałem architektem sztuki, tworzę coś nowego i planuje rozpowszechnić to na cały świat. Fakt, że rodzice mieli na myśli coś innego mnie nie interesuje.


- Zabawny jesteś, ale dziękuję - mruknęła i wyrwała się z jego uścisku. Rzuciła mu ostatnie spojrzenie i odwróciła się do niego plecami. - Wezmę sobie twoje słowa to serca i postaram się je zastosować w szkole, bo tam jeden człowiek potrafi zniszczyć życie - wymamrotała rzucając lotką z igła prosto w styropian ze zdjęciem jej ulubionego nauczyciela.


- Oj daj mu już spokój, to jest najlepszy nauczyciel w tej pokręconej szkole, uwierz mi - poprosił wracając do malowania gipsu.


- Nie - stwierdziła, rzucając kolejną lotkę i z cichą satysfakcją obserwowała jak wbija się prosto w tę jego głupią maskę.


- Spróbuj traktować go jak pozostali i być przygotowaną na każdą lekcje - zaproponował.


- Ale co mi to da? - zapytała niezadowolona z toku rozmowy.


- Przyjaciela - odparł ku jej wielkiemu zaskoczeniu. Nie kontynuowali dalej tego tematu, skupili się na swoich zainteresowaniach. Gdy było już późno, a noga skończona prawie w połowie, postanowili obejrzeć razem jakiś film. Tym razem była to czysta komedia, bo mało co tak poprawia humor. Następne kilka dni również spędzili razem na wspólnym wygłupianiu się czy chociażby na prostym czytaniu książki. Nie miała żadnego powodu, by nie przyznać przed sobą, że blondyn jest jedną z najbliższych jej osób, na które zawsze może liczyć. Dzień lub dwa przed zakończeniem starego roku i rozpoczęciem nowego Deidara zaproponował Sakurze, by razem z nim poszła na zabawę zorganizowaną przez jego przyjaciół. Niestety po chwili namysłu różowo-włosa zdecydowała się odmówić, tłumacząc się tym, że nie czuję się dobrze w tym towarzystwie, chociaż może się mylić. Chłopak nie naciskał mimo smutku.Kiedy zostawała sama starała się zaprosić kogoś z klasy do siebie, by razem spędzić czas, jednak jak mogła się tego spodziewać, było wiele miejsc gdzie ją chciano, ale były dla niej nie dostępne.



***



Gdy było już późno, a rodzice wyruszyli już w drogę na spotkanie ze znajomymi, samotna Sakura zebrała w sobie siły i wyszła z domu. Dla tak aktywnej osoby jak ona tydzień polegający tylko na leżeniu lub siedzeniu był koszmarem. Ostrożnie o kulach przechodziła uliczki, by dostać się do najbliższego sklepiku. Całe szczęście na jej osiedlu drogi były odśnieżone i szła po betonowych płytach, jednak biorąc pod uwagę późną porę i tak zaczynało się już robić ślisko. Sypał delikatny śnieg, a uliczne latarnie tworzyły zimowy klimat, szkoda, że nie ma tu Sasuke, to byłby romantyczny spacer.


Gdy zaszła do sklepu kupiła coś mocnego oraz coś do jedzenia, by nie wypaść z gry za szybko, w końcu już zdążyła się nauczyć, dlaczego nie wolno pić na pusty żołądek. Ze swoją niezadowoloną miną i ogólnym nastawieniem musiała wyglądać na starsza, bo sprzedawczyni nawet nie poprosiła jej o dowód. Dawno nie była tak wdzięczna czuwającym nad nią mocom. Nie spieszyła się, nie miała po co, i tak nikt nią nie czekał. Los chciał by była sama, za co teraz go przeklinała.Powoli guzdrała się o kulach i wypominała sobie, że nie pomyślała, by zabrać ze sobą jakąkolwiek torbę, więc musiała nieść zakupy w zwykłej foliowej siatce, przez którą wszystko było widoczne i błagała w myślach, by nie spotkać nieodpowiednich osób. Gdy tak człapała uliczką obok niej przejechał szybko czarny, sportowy samochód opryskując ją śniegiem spod kół. Zaczęło kląć pod nosem, kiedy w szoku zauważyła, jak pojazd zatrzymuje się gwałtownie o mało co nie wpadając w poślizg i cofa w jej kierunku. Rozejrzała się szybko oceniając sytuację - była beznadziejna, nie ważne jak bardzo by chciała, nie miała szans na ucieczkę, nie z tą nogą. Przerażona spostrzegła, że auto właśnie zatrzymało się obok niej, nie wiedząc co robić uniosła rękę z reklamówką, gotowa użyć jej w geście samoobrony. Przełknęła ślinę obserwując, jak szyba powoli się opuszcza. Gdy w końcu ujrzała kierowcę, nie wiedziała, czy ma się śmiać, czy płakać.


- Kapitan Yamato - szepnęła nie ufając swojemu głosowi


- Sakura! Co się stało w nogę mojej ulubionej uczennicy? - zapytał. Zmrużyła oczy na to określenie, ale nie skomentowała tego.


- Długo by opowiadać, ale dla zaspokojenia pana ciekawości, streszczę to w jednym zdaniu. Przewróciłam się na lodzie - machnęła ręką z siatką i jego wzrok automatycznie podążył za ruchem. Teraz mogła być naprawdę w tarapatach. Nie była pełnoletnia, a nauczyciel właśnie przyłapał ją z alkoholem w ręku. No może nie dosłownie, ale jednak.


- I co ja teraz bez ciebie zrobię? - zapytał skupiając wzrok na siatce, więc Sakura szybko schowała ją za plecami chcąc uniknąć pytań.


- To bardzo proste. Pojedzie pan prosto, tak jak pan planował a ja wrócę do domu - powiedziała szczerząc się i odmawiając wszelkie modlitwy byle tylko nie poruszył tematu alkoholu. Trochę już się o swojej szkole dowiedziała i coś takiego mogło skończyć się różnym skutkiem, nawet jeśli jej jedyną winą było niesienie pełnej, zamkniętej butelki.


- Bardzo śmieszne, Sakura.


- A owszem. Pod koniec stycznia powinnam już być bez gipsu, a wtedy to już krótka droga do dawnej sprawności. 


- Przykro mi, na pewno musisz czuć się okropnie - powiedział ze smutkiem.


- Może trochę... - mruknęła wracając do rozmyśleń, które nieustannie jej towarzyszyły i uświadomiła sobie, że właśnie w tym momencie powinna być na imprezie wśród znajomych. Nie pomagał również fakt, że ostatni raz, kiedy widziała się z Sasuke, to rozstali się w niezbyt dobrych stosunkach i od tamtego czasu się do siebie nie odzywali. Wiedziała, że go zawiodła, z łatwością mogła sobie wyobrazić chłód w jego oczach. Na myśl o tym, w jej oczach pojawiły się łzy. Chciała szybko je wytrzeć, jednak kilka z nich zaznaczyło już swoje ślady na jej zaczerwienionych od mrozu policzkach. Spuściła głowę próbując nie wywoływać kolejnych fal płaczu, ale jej trzymane wewnątrz rozterki nie chciały odpuscić. Chciała przestać płakać, ale nie mogła. Brawo Sakura, znowu wyszłaś na niestabilną emocjonalnie idiotkę. I to w dodatku przed nauczycielem. Nic tylko gratulować, odezwała się inna-Sakura, jednak nie miała czasu, by się jej odgryźć, bo usłyszała trzask drzwi i poczuła dłonie na ramionach.


- Sakura! Co się stało? - w jego głosie przerażenie przedzierało się przez zwykle obecny tam spokój. - Powiedziałem coś nie tak? Pokręciła tylko głową patrząc na niego i nie mogła wydobyć z siebie słowa.


Później, gdy myślała o tym zdarzeniu, to nawet nie mogło sobie przypomnieć, jak to się stało, że chwilę później siedziała w samochodzie razem ze swoimi zakupami i instruowała swojego profesora, jak dojechać do jej domu. Na początku atmosfera była dosyć niezręczna, ale Yamato szybko postarał się rozładować napięcie i zaczął luźną rozmowę wplątując jakieś zabawne wydarzenia. Nie miała pojęcia, jaki jest sens tego wszystkiego, ale ważne było, że poprawił jej humor i nawet się parę razy zaśmiała. Następne, co utkwiło jej w pamięci, to to, że gdy zajechali pod jej dom i wuefista zauważył schody prowadzące pod jej drzwi, to szybko wyskoczył z samochodu i bezpiecznie odprowadził ją pod sam próg. W trakcie tej drogi dziękowała mu chyba z tysiąc razy, przy ostatnim 'dziękuję', do którego dołączyła również 'dobranoc' stała szczęśliwa oparta o drzwi do domu. Yamato wymamrotał ciche 'nie ma za co' szukając czegoś po kieszeniach. Po chwili wepchnął w jej dłoń kartkę i z uśmiechem jej powiedział, by nie wahała się tego użyć, gdyby potrzebowała jakieś pomocy i nikogo nie byłoby akurat w pobliżu, po czym odszedł machając jej na pożegnanie. Nie patrząc za nim weszła do domu i zapaliła światło w przedpokoju. Z szokiem wpatrywała się w trzymaną w ręce karteczkę. Dał jej swoją wizytówkę. Wizytówkę (!). Odrzuciła ją na szafkę, i po zdjęciu kurtki i butów ruszyła do kuchni. Położyła zakupy na blacie i po chwili namysłu, co by tu zjeść, postanowiła zrobić sobie dużą miskę sałatki. Zadowolona ze swoich kulinarnych choć prostych umiejętności, usadowiła się wygodnie na kanapie przed telewizorem trzymając w jednej ręce łyżkę do sałatki a w drugiej kieliszek z winem. Nie chcąc oglądać koncertów ani podobnych tego typu programów, przełączyła na jakąś mało wybitną dramę. Oczywiście jak to w każdym dramacie bywa: on jest tym złym, ona nie wie o co chodzi, kłócą się, jest płacz zdrada, czyli to czego najbardziej potrzebuje zdesperowana dziewczyna, siedząc samotne w sylwestra. Takie przynajmniej były plany, jednak jak się można było tego spodziewać, nie powiodły się. W kulminacyjnym momencie filmu, gdy już łzy spływały po policzkach Sakura, a ta coraz bardziej zaczynała upodabniać się do głównej bohaterki, zadzwonił dzwonek do drzwi. Zaskoczona wyłączyła telewizor, by sprawdzić czy się nie przesłyszała, gdy ponownie jej uszu dobiegł dźwięk. Bez cienia wątpliwości, odgadła w którą stronę zmierzają wydarzenia. Odłożyła wszystko, co obok niej leżało, zaklaskała w dłonie, by zgasić światło, przykryła się kocem aż po samą głowę i krzyknęła.


- Nikogo nie ma w domu, a ja śpię! Jeśli chcecie mnie okraść, to proszę to zrobić po cichu i mnie zostawić, mam złamaną nogę, więc za wami nie pobiegnę. Tylko zostawcie mi ten stary telewizor, nie chcę siedzieć zupełnie sama. Chociaż jeśli pan włamywacz jest młody i przystojny to może zostać! Tymczasem ja śpię - krzyknęła na koniec, żartując sobie co nieco z osób przy drzwiach, ale jednocześnie była tak znudzona i zmęczona życiem, że było jej już wszystko jedno.Zaraz po jej słowach ktoś wybuchł śmiechem, był dość znajomy, jednak nie pozwoliła sobie przypuszczać, iż ktoś jej bliski czai się w pobliżu. Po długim wyczekiwaniu drzwi otworzyły się wpuszczając do środka zimny wiatr i jasne światło księżyca. Bezdźwięcznie do środka wślizgnęło się kilka osób, o! porządni włamywacze, więcej niż jedna osoba, może urządzimy imprezę, pomyślała przestraszona a zarazem rozbawiona dziewczyna, chowając się lepiej pod kocem i wtulając w niego. Przez chwilę zapanowała kompletna cisza, jednak później ktoś szybko zmienił swoja pozycję robiąc przy tym dużo hałasu i znajdując się nad wystraszoną Sakurą. Czuła ciepły oddech osoby stojącej nad nią, a także wyczuła, iż nachyla się nad nią, zaraz coś powie, zaraz będzie po mnie, powtarzała próbując opanować szalejące serce. Te kilka sekund były dla niej jakby wiecznością, nim tajemnicza postać zdjęła z niej koc i natarła śniegiem krzycząc przy tym.


- Zostajesz porwana!- krzyknął Naruto, którego nie sposób byłoby nie rozpoznać w tym momencie.


- Aaa ty głupku, jak mogłeś mi to zrobić! - wymamrotała strzepując śnieg, którym została zaatakowana już drugi raz tego wieczoru


- W końcu miał być przystojny włamywacz, nieprawdaż? - zapytał nachodząc ją od tyłu Sasuke i gilgocząc razem z kumplem.


- No dobra dobra, już mnie zostawcie i zapalcie światła - wyjąkała między napadami śmiechu próbując się wyrwać, co było w zasadzie niemożliwe do zrealizowania.


- No ładnie ładnie Saku, powiedz mi co to za desperackie myśli, he?- zapytała Ino wyłaniając się z kuchni i pokazując jej dwie butelki czystej wódki. - Takie napoje w połączeniu ze słowami, którymi nas powitałaś, no wiesz co...


- To nie moje- odparła różowo-włosa zaczerpując oddech i rozglądając się po wszystkich.


- Każdy tak mówi - odchrząknął Shikamaru siadając z boku na sofie.


- Co wy tutaj robicie, przecież wszyscy mieliście gdzieś pójść na imprezę - dopytała, robiąc im miejsce na kanapie.


- Sakurcia, ja nie pozwolę, byś sama siedziała w tak ważnym dniu - oznajmił Uzumaki kładąc rękę na sercu.


- Naruto zrezygnował z domówki, którą organizował i nas tu zaciągnął - dodał Choji kończąc sałatkę Sakury.


- Kochany - powiedziała, przytulając się do niego. - Dziękuję wam, że przyszliście.


Po kilku minutach wszyscy siedzieli obok siebie ściśnięci na kanapie, okryci kocami i popijając herbatę. Kontynuowali film Sakury, rozmawiając jednocześnie swobodnie i śmiejąc się z gry aktorskiej. Uradowanej dziewczynie buzia się nie zamykała i cały czas podsuwała nowy temat do rozmowy. W między czasie parodiowali oglądany film.Gdy w końcu wybiła północ wszyscy wyszli na balkon pomagając przy tym Sakurze. Wypili szampana oglądając pokaz sztucznych ogni i opowiadając sobie o swoich poprzednich sylwestrach, imprezach i związanymi z nimi śmiesznymi zdarzeniami. Haruno stała wtulona w Sasuke, zdecydowanie to jego bliskości potrzebowała najbardziej. Ta chwila nie trwała wiecznie, gdy szampan się skończył a rozmowa dobrze się toczyła, przeszli do czegoś mocniejszego, pozostając już przy piciu. Nagle wspólnie wpadli na pomysł, by zagrać w butelkę.


- No tak co to za zabawa bez gry w butelkę - roześmiał się Sai, co w jego wykonaniu zabrzmiało przerażająco.


- To kto zaczyna? - zapytała podekscytowana Ino siadając na ziemi między Chojim i Shikamaru


- Nie przedłużając zacznij ty, wiemy jak bardzo tego chcesz - wymamrotał Nara.


- Ooo dzięki - zakręciła butelką i nastała chwila ciszy, aż do momentu, w którym naczynie się zatrzymało.


- Sakura! Ha ha! - zawołał uradowany blondyn, klepiąc załamaną dziewczynę po plecach.


- To chyba oznacza koniec szczęścia na dzisiaj - wyszeptała chowając twarz w dłoniach.


- Cicho tam, prawda czy wyzwanie? - dopytała zamyślona.


- Wyzwanie - odpowiedziała wyczekując na polecenie blondynki.


- Idealnie - mruknęła zacierając dłonie. - Zatem słuchaj. Musisz być miła dla Kakashiego, tak, by choć trochę zmienił o tobie zdanie - powiedziała dumna oczekując owacji.


- To powinno być wyzwanie dla niego a nie dla mnie! - krzyknęła oburzona, klepiąc w ziemię.


- Masz 3 miesiące, nie chcesz wiedzieć co się stanie, jeśli tego nie zrobisz - zakończyła ze złośliwym uśmiechem. 


- Ooo Saku, zadanie idealne dla ciebie! Dobra, to teraz ja! - zawołał Naruto rozpoczynając kolejną rundę. - Iii teraz czas na...Sasuke! Prawda czy wyzwanie?


- Wyzwanie.


- Dobra, to dla ciebie coś prostego. Hmm... Ach tak! Już wiem! Musisz wyznać miłość Saku w trakcie długiej przerwy tak, by pan wicedyrektor wam się przyglądał - powiedział zadowolony i dumny chłopak.


- Ooo nieźle, czyli my się tutaj nie patyczkujemy - zaśmiał się Akimichi.


- Nie ma chętnych, to jeszcze raz ja! - stwierdziła Ino pomimo protestu niektórych osób - Choji, tak! tak, tak! Dla ciebie jest tylko wyzwanie! - zaśmiała się podniecona, klepiąc po plecach swojego wiernego przyjaciela, Shikamaru.


- Aha fajnie, to dla mnie są specjalne zasady - zauważył zdezorientowany.


- Tak więc, musisz schudnąć i nabrać masy mięśniowej! Tak jak Saku masz 3 miesiące - zaśmiała się głośno przewracając na plecy.


- Nieeee! Jak mogłaś?! Nie gadam z tobą - krzyknął wściekły chłopak, biegnąc do kuchni po coś do jedzenia.


- Ahaha, jedz jedz, czas liczymy od powrotu do szkoły.


- Wredna blondyna - zaśmiało się towarzystwo. 


- Ja chcę jeszcze raz! - powiedziała to tak szybko i tak szybko zakręciła butelką, że nikt nie zdążył nic powiedzieć, a padło na siedzącego obok kolegę.


- Ech, kłopotliwa ta gra - powiedział główny zainteresowany.


- Dla ciebie też mam wyzwanie, 2 tygodnie bez marudzenia i mówienia, że coś jest męczące! Masz mówić same dobre i miłe rzeczy, a także bardzo się cieszyć! - wykrzyknęła unosząc dynamicznie ręce ku górze.


- Ktoś tu chyba za dużo wypił- wymamrotał zły Nara, po czym szybko sam zakręcił butelką zanim powtórzyłaby to Ino. Nie mogło by być inaczej, padła kolej na nią.


- Choji, posłuchaj teraz tego, co powiem, czas odegrać się na Ino. Otóż ty będziesz musiała wytrzymać tydzień bez wypowiedzenia ani jednego słowa w szkole, chyba, że zapyta cię nauczyciel, jeśli cię to przerośnie, to wyzwanie, które mi zadałaś stanie się nieaktualne - odparł dumnie.


- Co takiego?! To już chyba lekka przesada - rzuciła zaskoczona i oburzona dziewczyna, jednak mimo małego sprzeciwu przyjęła wyzwanie.


- Zapowiada się bardzo ciekawie - podsumował Naruto, który wraz z resztą trio na chwilę się wyłączył.


- Hinata, czy coś się stało? - zapytała troskliwie Haruno widząc, że dziewczyna na chwilę odpłynęła.


- Nie, po prostu jestem zmęczona - wymamrotała opierając głowę o ramię blondyna.


- Poczekajcie na mnie chwilę, zostawiłam telefon w kurce, a chciałabym jakoś upamiętnić to spotkanie - powiedziała Ino nagle wstając. - Ej, Sakura! - krzyknęła z korytarza i za chwilę ukazała się w korytarzu z karteczką w dłoni. - Po co ci wizytówka pana Yamato?

Poczuła na sobie spojrzenia wszystkich, dosłownie wszystkich. Każda osoba w pomieszczeniu przerwała swoje zajęcie i ją teraz obserwowała.


- Ja.. no.. w sumie, to... - jej twarz przybrała kolor dojrzałego pomidora. Już zdążyła zapomnieć o tych wydarzeniach, jednak najwidoczniej los ponownie nie chciał jej sprzyjać. Jak miała im powiedzieć, że zachowała się jak skończona idiotka i znowu poryczała się z byle powodu a biedny nauczyciel musiał ją odwieźć pod dom, bo nie była w stanie sama dojść? Wyśmialiby ją, zdecydowanie. - Długa historia, nie warto opowiadać - zaśmiała się drapiąc się po karku.


- Skoro tak mówisz.. - mruknęła Ino przyglądając jej się, ale po chwili wzruszyła ramionami i wróciła do nich.


- Naprawdę, nie chcecie tego słuchać - mruknęła i wróciła do przerwanej rozmowy dając tym samym do zrozumienia, że uważa ten temat za zakończony.



*** 



Gdy każdy dostał już swoją misje, usiedli na kanapie, by obejrzeć coś konkretnego w postaci horroru, bo co innego można oglądać przed 3 w nocy. Nie skończyli jednak filmu i zmęczeni poszli do pokoju saku pozostawiając cały bałagan na dole. Zamiast iść spać postanowili zrobić sobie karaoke i małą dyskotekę. Gdy zmęczenie w końcu ich dopadło, każdy znalazł dla siebie skrawek łóżka lub dywanu i leżąc opowiadali sobie jeszcze historie swojego życia, aż w końcu wszyscy zasnęli.Rano zostali obudzeni przez rodziców Sakury, którzy wchodząc do domu o mało nie potknęli się o stertę butów w przedpokoju. Niezadowoleni skierowali swe kroki do pokoju córki tylko po to, by zastać tam jeszcze większy harmider niż w salonie. Oczywiście nie mogło o być się bez krzyków, bo jak to ich ułożona córeczka śmie robić imprezę, kiedy ich nie ma?! Sakura na 'lekkim' kacu ledwo podniosła się z łóżka, było jej naprawdę wygodnie spać w ramionach jej ukochanego bruneta, ale nie chciała, by jej przyjaciele też musieli cierpieć. Wyprosiła rodziców z pokoju mówiąc im, że wszystko przedstawia się tak, jak wygląda. Dodatkowo dodała, że przynajmniej 'ci ludzie', jak to określiła jej mama, nie pozwolili jej zostać samej i wylewać smutki nad pudełkiem lodów w taki wieczór. Po małej wymianie zdań, poszli do swojej sypialni a dziewczyna mogła wrócić do cieplutkiego łóżka. Następna pobudka była o niebo przyjemniejsza, ponieważ zbudził ich Choji z wiadomością o śniadaniu, które sprawi, że poczują się lepiej. Naszykował dla każdego talerz jajecznicy, postawił na stole szklanki oraz sok pomarańczowy i pomidorowy - wiedząc o wyjściu, przygotował się odpowiednio wcześniej na zwalczanie pozostałości po imprezie dnia poprzedniego. Po paru spokojnych godzinach, kiedy większość zdążyła już się nawet wykąpać, prawie całe towarzystwo rozeszło się do domów dziękując za miło spędzony czas. Pozostał tylko Sasuke, który nie pozwalał sobie na wyjście na ulice przy choćby najmniejszych objawach świadczących o tym, że mógł wypić małe co nieco. Jednak gdy tylko Saku usłyszała, że jej rodzice już wstali, szybko się z nim pożegnała i wyrzuciła za drzwi tłumacząc, że nie jest to najlepszy moment, żeby się poznali. Bez zbędnych protestów zgodził się z nią i szybko się ulotnił. Dopiero wtedy dziewczyna zdała sobie sprawę, że został jej teraz do posprzątania cały dom. Westchnęła i wzięła się do roboty, co ze względu na nogę zajęło jej o wiele więcej czasu niż zwykle.



*******



Spojrzał w lusterko obserwując syna, mieli za sobą kilka godzin jazdy a noc już dawno zapadła, nic dziwnego, że zasnął. Zwłaszcza, że atrakcji nie odmawiali sobie również dzisiejszego dnia. Uśmiechnął się na wspomnienie radosnej twarzy chłopca, gdy sam po raz pierwszy zjechał z góry. Skupił się na drodze, do domu została im niecała godzina drogi, co prawda dojeżdżali już do miasta, ale musieli pokonać całą jego długość, a jak wiadomo w godzinach wieczornych w piątki miasto tętni życiem. Chciał dojechać bezpiecznie, więc zwiększył czujność. Nie raz zdarzyło mu się już uniknąć wypadku dzięki swojemu refleksowi. Tym razem wiózł rodzinę, musiał uważać trzykrotnie bardziej. Zerknął na Hanare, która kołysała się w rytm muzyki podśpiewując pod nosem. Westchnął i usiadł wygodniej, chciał już być w domu. Następne wydarzenia potoczyły się już bardzo szybko. Znikąd tuż przed nimi pojawił się samochód. Później był już przytłaczający błysk światła, ogromy huk i siła, z jaką spotkał się jego samochód, błagam, tylko nie on, nie tym razem, zdążył jeszcze pomyśleć nim nastała wszechobecna ciemność i cisza. 


11 komentarzy:

  1. Nieeeeeeee! Kakashi~~!!!! Nieeee! :((( On musi przeżyć! Jego syn też!! :( Na Hanare mi nie zależy xD Ja tam wolę KakaSaku xD
    Kurczeeeee~! Ciekawe jestem! Kiedy next? MUSZĘ WIEDZIEĆ, CO Z KAKASHIM I JEGO SYNKIEM! :( Więc kiedy rozdział? :(

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział... cóż jest na etapie składania pomysłów liczę na to że niedługo znajdę chwilę czasu połączoną z weną i zakończę temat następnego rozdziału:) spróbuję to ogarnąć w tym miesiącu;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Odpowiedzi
    1. Będzie, będzie. Od miesiąca jest już gotowy plan. Teraz tylko trzeba zmotywować Hinę do pisania :D

      Usuń
  4. Odpowiedzi
    1. Popieram. Piszcie dalej :'(

      Usuń
    2. Przepraszam, że tyle musiałyście czekać, ale udało nam się w końcu dodać nowy rozdział ^^

      Usuń