sobota, 17 czerwca 2017

Rozdział XIV cz. I

 Wracamy po urlopie :D - Hina
  

Dzień dobry, cześć i czołem! Cóż, ta przerwa jest chyba naszą rekordową, ale niestety nic nie dzieje się bez powodu. Ostatnie pół roku było czasem niezwykłych zawirowań i mimo, że rozdział był już w styczniu praktycznie napisany, nie udało się go do końca zmontować :(
Nie mogąc już dłużej z tym czekać, zabrałyśmy się za niego i oto proszę :)
Enjoy! - Saku 



ROZDZIAŁ XIV cz. I




 - Hop hop Sakurcia, bo prędzej Kakashi przyjdzie punktualnie na zajęcia, niż ty doczłapiesz się do klasy! - rzuciła Ino idąc obok Sakury i pilnując, by nikt jej nie szturchnął lub ewentualnie sama nie straciła równowagi.

- Cicho tam Ino-świnio! - westchnęła skacząc po jednym schodku. - Ech, gdzie są chłopacy... dlaczego musimy mieć lekcje na piętrze... co za matoł musiał postawić tyle schodów... dlaczego winda NIE została jeszcze naprawiona!

- Nie narzekaj i zacznij się sprężać - poradziła blondynka odpisując na smsa.

- Naruto... jak zwykle... jak ma być to go nie ma - mruknęła niezadowolona, po czym uśmiechnęła się szeroko docierając na samą górę.

- Chyba telefon ci dzwoni - zauważyła Ino zmieniając temat.

- I dopiero teraz mi o tym mówisz - zawołała Haruno patrząc na nią z żalem. - Ech nie ważne, podaj mi torbę - rzuciła wyciągając rękę  i wyjmując telefon. Spojrzała jeszcze na kumpele, która wyglądała, jakby miała pełno motyli w brzuchu. - O! To Naruto, dobrze się składa. Słucham? - zapytała obrażona opierając się o parapet.

- No gdzie ty jesteś? Dzwonimy i czekamy na ciebie od piętnastu minut! - wykrzyknął prędko z nutą zmartwienia w głosie.

- Sakura, coś się stało? - dobiegł z tyłu głos Sasuke.

- Już na górze. Czekałam na was, ale nie pojawiliście się, więc razem z Ino doczłapałam się sama na górę - odpowiedziała z wyrzutem.

- Sakura... chodź, jest już pod sala - rzucił do kumpla, po czym wrócił do rozmowy. - Którędy ty weszłaś do TEJ szkoły, że się NIE spotkaliśmy?

- No głównym wejściem, a którędy miałam wejść?

- No może bocznym, bo tam jest mniejszy ruch i o ile dobrze kojarzę, tam się umawialiśmy? - zapytał pojawiając się  w zasięgu wzroku dziewczyny.

- Oj przepraszam! - powiedziała rozpościerając ramiona, by uściskać przyjaciela. - Tak mi się śpieszyło, że zapomniałam. Mam za swoje, musiałam sama tu się wspiąć - wydusiła przytulając go i czochrając włosy.

- Ej, mała! Nie pozwalaj sobie na za dużo, sporo pracy włożyłem, by wyglądały tak, jakbym nic z nimi nie robił - wyjaśnił poprawiając się w odbiciu.

- To bez sensu - stwierdziła przyklejając się do Sasuke.

- Ja Ci powiem, co jest bez sensu! Angażowanie  dwóch mężczyzn w pomoc, aby na koniec i tak samemu sobie poradzić - powiedział biorąc jej torbę i kierując się pod salę.

- Oj daj spokój - dodała puszczając mu oczko. Machnął z rezygnacją ręką i podszedł do Ino zostawiając ich z tyłu.

- Ino, a ty już od rana zaczynasz maraton esemesowy? To dobrze, mam nadzieję , że nie zapomniałaś o naszej sylwestrowej grze? - zapytał ze złośliwym uśmieszkiem blondyn. Yamanaka spojrzała na niego  z przerażeniem, a po chwili rzuciła porozumiewawcze spojrzenie Sakurze mówiące "ani słowa", dziewczyna tylko kiwnęła głową przypominając sobie o wszystkim. Nie mogła doczekać się niektórych zadań ale jednocześnie bała się pomyśleć o tym jak zrealizuje swoje. "Dobra Saku masz dużo czasu, jest nowy rok, to wiele zmienia". Ino ugryzła się w język, by nie odpowiedzieć, po czym wróciła do telefonu, a Naruto wyjął z kieszeni swój. - Haha, to teraz porozumiewamy się za pomocą wiadomości? Nie dasz rady - odparł poważnie, całując ją w policzek, dziewczyna jednak szybko go odtrąciła z obrzydzeniem a na jej ustach malował się wyraz: "spadaj".

- Oj Naruto, daj jej spokój. Powinniśmy się wspierać - zachęciła go Sakura powoli idąc za nimi.

- Tak, tak, jeszcze tylko ostatnie pytanie. Ino, czy pokażesz mi swoje majtki? - zapytał bez wahania, tym razem nie musiał czekać długo na odpowiedź, która padła natychmiastowo w postaci mocnego uderzenia w policzek. Naburmuszona dziewczyna odeszła. Uzumaki śmiał się cicho pocierając zaczerwienienie.

- Co za głupek. Ciekawe, jak ty wypełnisz moje wyzwanie - zaśmiał się pewny wygranej brunet.

- Wątpisz we mnie?

- Tym razem tak - rzucił pobudzając do działania kumpla.

- Ech, to będzie ciekawy miesiąc - stwierdziła z uśmiechem różowo-włosa skacząc pomału pomiędzy nimi.

 



Gdy dotarli pod sale i dołączyli do rozgadanej klasy, zadzwonił dzwonek. Nie czekając dłużej, kiedy korytarz opustoszał, Shikamaru jako przewodniczący wyjął z kieszeni zapasowy klucz i wpuścił ich do środka. Nagminne spóźnianie się Kakashiego na pierwsze lekcje spowodowało, iż załatwili sobie jeden dodatkowy, by on jak i oni nie mieli problemów z jakimkolwiek przechodzącym nauczycielem lub nie daj boże woźnym, lub wicedyrektorem. Kolejne kilka minut spędzili na rozmowie i ustalaniu planów na wykonanie lub przeszkodzenie w zrealizowaniu wyzwań, w tym wypadku ofiarą była Ino. Nagle drzwi do klasy ponownie się otworzyły, ale nie stanął w nich tak jak zawsze buntownik w szarych włosach, tylko ktoś zupełnie niepożądany w tym gronie osób. Rozmowy ucichły, gdy tylko tajemniczy mężczyzna odezwał się.
- Cisza.



W tym momencie prawie wszystkim krew odpłynęła z twarzy, a bicie serca zwolniło. Uczniowie znieruchomieli, a w powietrzu wisiało napięcie oraz niepokój. Obcy zmierzył ich wzrokiem, po czym podszedł do biurka, postawił na nim swoją teczkę i stanął na środku.
- Nazywam się Masao Takagawa i będę zastępował profesora Hatake. Mam nadzieję, że będzie nam się dobrze współpracować. Podobno sami chcieliście mieć dodatkowe lekcje historii, mimo iż niektórzy z was wybrali inne kierunki, to dobrze o was świadczy - Powiedział rzeczowym tonem, jakby opisywał jakość mięsa. Jedyne co dodarło do klasy to tylko pierwsze zdanie.

- Co to znaczy, że przyszedł pan na zastępstwo?

- Gdzie Kakashi?

- Co się z nim stało?

- Długo pan będzie?

- Czy Hatake coś zrobił?

- Wróci do nas?

Fala pytań ze strony ciekawskich uczniów szybko spłynęła na nowego nauczyciela, który nie marnując swojego głosu ze stoickim spokojem zabrał wskaźnik leżący przy mapach i mocno puknął nim kilka razy o ławkę.
- Proszę o ciszę. Gdzie ja jestem? W przedszkolu? - zapytał gdy młodzież się uciszyła.

- Nie musi pan tak hałasować - wymamrotał Sasuke krzyżując ręce na piersi. - Rozboli nas od tego głowa.

- Proszę nie gadać! - powiedział jeszcze raz uderzając wskaźnikiem o stół. - Kto jest przewodniczącym w tej klasie?

- Ja - odparł Shikamaru podnosząc delikatnie rękę, by zostać zauważonym.

- Wstań, kiedy do mnie mówisz - poradził, po czym chłopak z grymasem na twarzy postąpił według jego wskazówki.

- Słucham?

- Sporządź dla mnie listę obecności. Nie mam czasu teraz uruchamiać dziennika, wystarczająco dużo już go straciliśmy - oznajmił nerwowo spoglądając na zegarek.

- Jak długo pan zamierza pan zastępować Kakashiego? - zapytała niecierpliwa Ino.

- Nie pozwoliłem tobie zabrać głosu, to po pierwsze, a po drugie, wstajemy kiedy rozmawiamy z nauczycielem. Będę uprzejmy i odpowiem na twoje pytanie, bo na pewno nie tylko ty chciałaś je zadać. Na razie będę zastępować pana profesora  aż do odwołania, może już tu z wami zostanę. W każdym razem spróbujmy się polubić - odpowiedział starając się uśmiechać szczerze, co niestety nie do końca mu wychodziło. - Tym samym zakończymy temat mojego poprzednika i skupimy się na naszej współpracy. Przedstawić wam moje zasady? - dopytał szukając cienia zainteresowania na ich twarzach.

- Nie krępuj się, mów co chcesz - powiedział znudzony Sasuke po dłuższej chwili ciszy.

- Zważ na słowa, nie jestem twoim kolegą, tylko profesorem - zaczął wskazując na niego wskaźnikiem.

- Ma pan jakiś certyfikat potwierdzający pański tytuł profesora? Nie chciałbym w ten sposób nazywać magistra, to mogłoby być nie uprzejme w stosunku do innych nauczycieli, którzy faktycznie osiągnęli stopień profesora - odparł Naruto bardzo zainteresowany szczurowatym mężczyzną zastępującym jego wychowawcę.

- Mój kolega bardzo dobrze myśli - dodał Kiba uśmiechając się prowokacyjnie.

- Wstańcie obydwaj - powiedział Masao chłodnym tonem, tak więc zrobili posyłając sobie porozumiewawcze spojrzenia. - I będziecie tak stać do końca lekcji, a teraz przejdę do dalszego przedstawiania zasad - kontynuował, jednak znowu mu przerwano.

- Dlaczego pan "profesor" nie odpowie na pytanie moich kolegów? Nie sądzi pan "profesor", że to dość nieuprzejme? - zapytał Sasuke cały czas pozostając niewzruszonym.

- A ty za kogo się uważasz pouczając mnie, co jest nie uprzejme? - mruknął stając na przeciw niego.- Toja godność?

- Sasuke Uchiha - odpowiedział powoli akcentując nazwisko.

- Nie ważne, przejdźmy do lekcji. Szkoda mi czasu, by się z wami dyskutować na takie nic nie wnoszące do waszej edukacji tematy - prychnął szybko zmieniając temat i odchodząc od groźnego osobnika. - Tak więc tyle o mnie, proszę powiedzieć mi na którym temacie skończyliście. Może dzieweczka w różowych włosach mi odpowie? - Sakura zaczerwieniła się słysząc to okropne stwierdzenie posłane w jej stronę, zmierzyła go gniewnym wzrokiem otwierając jednocześnie zeszyt.

- Skończyliśmy na systemie feudalnym...- jęknęła z przymusu.

- No to co mi powiesz o tym systemie feudalnym, uczennico? - zapytał, dociekliwie drążąc temat. Sakura z trudem odpowiadała, prosząc w myślach, by zapytał w końcu kogoś innego. -  Nie przygotowałaś się na dzisiejszą lekcję, cóż, będę musiał to odnotować - nigdy nie jestem przygotowana z bieżącego tematu, odpowiedziała mu w myślach dziewczyna. - Przejdziemy do pierwszych państw germańskich, bo w przeciwnym wypadku nic nie zrobimy na tej lekcji.

- Możemy usiąść? - spytał Naruto lekceważącym tonem.

- Nie.

- Czemu? - dopytał Inuzuka.

- Bo chcę was dobrze widzieć.

- To kup sobie czasopismo z chłopcami - wymamrotał po nosem blondyn i odwrócił twarz w stronę okna.


~*~
 
 W ten dość sztywny sposób minęła pierwsza lekcja, w głowach wszystkich krążyły przypuszczenia, czemu zniknął ich nauczyciel. Sakura tym bardziej się niepokoiła i już dawno straciła sympatię do obcego człowieka, w myślach przepraszała Kakashiego za wszystkie brzydkie słowa i nieszczęścia wysłane w jego stronę. Nie miało to tak wglądać. Dlatego już od początku popsuł jej się humor i zaczęła się zamartwiać.

- Z nim nie da się rozmawiać, chodźmy do Tsunade - mruknął Naruto po wcześniejszym posumowaniu lekcji z kumplami. - Cały ten czas musiałem się powstrzymywać, by mu tego kija nie zabrać i nie puknąć go nim w głowę.

- Od momentu, w którym zaczął prowadzić lekcję, zastanawiałem się, jak wujek mógł zatrudnić tak niekompetentną osobę. Nawet Ino poradziłaby sobie lepiej  - oznajmił Sasuke cały czas pozostając w centrum komitetu odzyskania Kakashiego.

- O! To miłe, dzięki Sasuke, nie spodziewałabym się tego po tobie - odpowiedziała blondynka rumieniąc się delikatnie, każdy wiedział, że taki komplement nie może być przesadzony.

~*~

Nie pukając wkroczyli dziesięcioosobową grupą do gabinetu pani dyrektor i prosto z mostu zadali podstawowe pytanie, a dokładniej zadał je Naruto.
- Gdzie jest Kakashi?

- Mam ci podać instrukcje dobrego wychowania i szacunku dla starszych? - warknęła zirytowana Tsunade. - Informacje, których oczekujecie nie są do waszej dyspozycji. Profesor Hatake nie może teraz nauczać. Profesor Takagawa zgodził się go zastąpić, za co powinniście być wdzięczni, bo nie jest łatwo znaleźć nowego nauczyciela w środku roku. Nie jest to coś, z czym możecie walczyć.

- Mamy prawo wiedzieć... - podjął od nowa temat Uzumaki buntując się i podchodząc bliżej biurka.

- Ja wam powiem coś o prawie! - krzyknęła.-  Mam prawo wam obniżyć zachowanie, przydzielić dodatkowe godziny lekcji lub zajęć pozalekcyjnych, wiec jeśli wam to nie odpowiada, to proszę wyjść  z mojego gabinetu.

- Idziemy - poradził Shikamaru i zrezygnowani opuścili pomieszczenie.

- To jeszcze nie koniec, dowiemy się co spotkało Kakashiego. On nigdy nie choruje, a zastępstwo z nowym nauczycielem wskazuje, iż nie będzie to tygodniowa nieobecność - zauważył Naruto.
       
- Pani dyrektor, czy jeszcze zbyt wcześnie, by zgłosić skargę na nauczyciela za nieodpowiednie prowadzenie lekcji? - dopytał Sasuke, który szczególnie nie był zachwycony z faktu, że prawdopodobnie wie więcej niż nauczyciel.

- Sasuke... proszę przyjdź do mnie z tym pytaniem za miesiąc. Jak można ocenić wiedzę nauczyciela po jednej lekcji? - zapytała.

- Ja potrafię to zrobić - odparł stanowczo.

- Ciesze się. Zatem masz miesiąc, by przygotować konkretne argumenty - powiedziała na koniec Tsunade.
 


*******
 


Sakura pożegnawszy się z chłopcami pod drzwiami domu i zapewnieniu ich, że sobie poradzi, rozpoczęła wędrówkę do swojego pokoju. Ze zdziwieniem zauważyła, że w korytarzu wisi płaszcz jej mamy, co nie zdarzało się w dni powszednie o tak wczesnej porze.
- Mamo?

- Och, Sakura. Dobrze, że już jesteś - kobieta wybiegła z kuchni i przytuliła mocno córkę.

- Czy coś się stało? - spytała zaniepokojona, bo to też nie należało do porządków dziennych.

- Przyjechał dzisiaj do nas chłopak z rozbitą głową. Był w twoim wieku. Jadąc rowerem wpadł w poślizg i uderzył głową w krawężnik. Przez to, że nie miał na sobie kasku obrażenia okazały się zbyt głębokie i mimo ogromnej chęci, nie udało nam się go uratować - zapłakała. - Jak pomyślę, że twój wypadek mógł się tak skończyć...

- Same nieszczęścia - westchnęła dziewczyna. - Spokojnie mamo, jestem cała i zdrowa, a moi przyjaciele nie pozwolą, by mi się ponownie coś stało.

- Ale bądź ostrożna - mama szybko ją pocałowała, by następnie wrócić do szykowania obiadu.

Po tej krótkiej czułości, tak rzadko jednak spotykanej, Sakurze udało się dotrzeć do jej królestwa. Od samych drzwi rzuciła jej się w oczy jej cudowna tarcza do rzutek. Chyba czas zmienić cel, pomyślała z przekąsem.

- Kochanie, pamiętaj, że masz jutro dyżur, więc musisz wcześniej wstać!

- Tak, tak - odkrzyknęła i zatrzasnęła drzwi.  

 


********
 


- Dzień dobry! Jak się pan dzisiaj czuje? - zapytała Sakura wchodząc wraz ze swoim starszym kolegą do sali jednego z pacjentów na popołudniowy obchód.

- Witaj, sakura. Ciesze się, że cię widzę. Już mi lepiej i myślę, że niedługo będę mógł wrócić do domu - odparł uradowany staruszek.

- Ooo, dobrze to słyszeć, będzie mi pana brakowało. Kto, jak nie poczciwy Ogai będzie mi opowiadał o wszystkich zdarzeniach i ploteczkach, które miały miejsce na oddziale?

- Haha, miło mi to słyszeć, ale musisz wiedzieć, że codziennie omija mnie tyle informacji z mojej okolicy, że trochę mi to zajmie, zanim nadrobię zaległości.

- Wierze, że się panu uda - odpowiedziała z uśmiechem.

W podobny sposób Sakura spędzała w sali od 5 do 10 minut, kontrolując stan zdrowia i postęp leczenia. Mając u boku swojego przyjaciela i jednocześnie nauczyciela, szło jej to całkiem sprawnie. Spędziła na tym oddziale urazowym bardzo dużo czasu. Już od najmłodszych lat rodzice zabierali ją do pracy i wpajali pasję leczenia innych. Był to jej drugi dom.



- Tę salę zostawiamy, pacjent jest nieprzytomny, przyjechał kilka dni temu - powiedział Toshiro przechodząc obok jednej z sal.

- Kilka dni temu i nadal nieprzytomny, kurczę ciężka sprawa - odpowiedziała zmartwiona.

- Tak jakby - zgodził się, zapisując coś w notatniku. W tym momencie z pokoju dobiegł głośny dźwięk jednej z maszyn. - Cholera. Zostań w pobliżu, w razie czego wydam ci dalsze polecenia - posłusznie kiwnęła głową i stanęła w drzwiach. W następnej chwili jednak zesztywniała i z głośnym świstem wciągnęła powietrze. Na łóżku leżał nie kto inny jak Kakashi Hatake.


*******


Haruno przez kilka godzin w szkole zastanawiała się, jak uszczypnąć temat Kakashiego. Wiedziała, że musi powiedzieć klasie, gdzie on jest, jednak było to trudne. W końcu nadarzyła się okazja, gdy Naruto kolejny raz zastanawiał się, jak podejść Tsunade, by wyjawiła im ściśle tajne informacje.
- Muszę wam coś powiedzieć - zaczęła niepewnie.

- Nie krepuj się, myślisz o tym przez pół dnia - zauważył Sasuke.

- Nie mylisz się, nie wiedziałam, jak poruszyć ten temat. Słuchajcie... wiem, gdzie jest Hatake - powiedziała obserwując zmiany na twarzach przyjaciół.

- Co się z nim dzieje? - odważyła się w końcu zapytać ściszonym głosem Hinata.

- Leży w szpitalu nieprzytomny. W sobotę byłam na praktykach i spotkałam go w jednej z sal na moim oddziale.

- O nie... - jęknęła dziewczyna.

- Idziemy go odwiedzić - postanowił Naruto zrywając się z miejsca.

- Spokojnie - pisnęła Sakura rozglądając się i obserwując, czy nie wzbudzają zbyt dużego zainteresowania innych. Nie była to wiadomość, którą chciała podzielić się z całą szkołą. - Już to załatwiłam, będziemy mogli wejść w małych grupkach. Nawet nie wiecie, jak ciężko było mi przekonać rodziców, by zgodzili się na te wizyty, ale w końcu ulegli - dodała rumieniąc się delikatnie.


- Jesteś wspaniała - odparł chłopak, zamykając ją w niedźwiedzim uścisku.


*******

-To straszne, ale jak do tego mogło dojść? - zapytał Naruto stojąc przy łóżku swojego mistrza

- Wypadek. Musiał być całkiem poważny, nie znam szczegółów.

- Aż ciężko uwierzyć w to, że osoba, która wydawała się zawsze nietykalna, leży tutaj i jedyną oznaką życia jest rytm serca wyświetlający się na ekranie...

 
********

Przez kolejne dwa tygodnie przyszło tylu odwiedzających, że musieli dostawić dodatkowe szafki na kartki z życzeniami i słodycze przynoszone przez uczniów. Sakura, której w tym czasie zdjęto już gips i mogła się wszędzie poruszać bez eskorty, odniosła wrażenie, że pojawiła się już niemal cała szkoła. Ona, jako główny "organizator" musiała być obecna przy każdej wizycie. Ograniczyło to jej normalne obchody, z czego nie była zadowolona, więc musiała spotkania zastąpić wiedzą podręcznikową. Podbierała tacie z gabinetu medyczne książki i pochłaniała je z zawrotną prędkością, przerywając czytanie tylko w momencie, gdy musiała powiadomić daną grupkę, że jej czas odwiedzin się skończył.

********

- Och, Sakura. Dobrze, że na Ciebie wpadłem - powiedział doktor zatrzymując się gwałtownie, gdy ją zauważył. - Mogłabyś z nim chwilę posiedzieć? Podejrzewamy, że może zacząć się niedługo wybudzać. Przepraszam, że zrzucam to na ciebie, ale zostałem pilnie wezwany.

- Jasne - mruknęła krzywiąc się, miała nadzieję, że już tam więcej dzisiaj nie wróci.

- Dziękuję. W razie czego nas wzywaj - uśmiechnął się i ruszył biegiem w dół korytarza.
Niechętnie cofnęła się do pokoju. Wzięła książkę z szafki i usiadła na "swoim" fotelu, który zajmowała zawsze podczas pilnowania wizyt. Nudziło ją to niemiłosiernie, ale czuła też ukłucie winy. Nie ważne, ile razy powtarzała sobie, że nie miała przecież z wypadkiem nic wspólnego, to za każdym razem dźwięczały jej w uszach negatywne życzenia lecące w stronę nauczyciela. Westchnęła i zagłębiła się w lekturę.

 ***

- Profesorze, proszę! Pana opór nic nie da - krzyknęła, jednak miała wrażenie, jakby jej głos do niego nie docierał. Z niecierpliwością oczekiwała pojawienia się personelu, maszyna, do której został podłączony już dawno powinna spowodować alarm, przez pojawiające się na niej wyniki. Spojrzał na nią wzrokiem tak pełnym niechęci, jak jeszcze nie dane było jej doświadczyć. Nie odpuszczała mimo tego i tylko wzmogła nacisk na jego ramiona, by ponownie go położyć. Niespodziewanie w okolicach nadgarstka poczuła żelazny ucisk, następnie czuła już tylko jak leci, by po chwili opaść na stojącą pod ścianą kanapę. Nie miała pojęcia, skąd znalazł w sobie tyle siły.
Powoli odpiął wszystkie sondy i ciężko dysząc podniósł się ze szpitalnego łóżka, zachwiał się przez osłabienie organizmu i gdyby nie szybka reakcja Sakury, mógłby już leżeć na ziemi. - Sensei, to zbyt niebezpieczne.


- Gdzie Sakumo? - spytał opierając dłoń na materacu, by łatwiej było mu się podnieść. Chciała mu pomóc, jednak ponownie została odtrącona.


- Jego stan jest stabilny, nic mu już nie zagraża - odpowiedziała. - Teraz nalegam, by położył się pan ponownie - dodała próbując nadać swojemu głosowi stanowczości. Pracując od czasu do czasu w szpitalu miała styczność z wieloma rodzajami pacjentów, miała nadzieję, że jej doświadczenie sprawdzi się i w tym przypadku. - Jeśli wszystko będzie z panem w porządku, pójdziemy go zobaczyć, obiecuję - mruknęła łagodnie. Hatake usiadł, ale była pewna, że nie doszedł w pełni do siebie, "prawdziwy" Kakashi już dawno by na nią nakrzyczał i wyrzucił z pomieszczenia.
W tym momencie drzwi się otworzyły i wszedł przez nie doktor. Nie zwlekając podszedł do mężczyzny i obrzucił spojrzeniem pomieszczenie.

- Sakura, musisz wyjść - mruknął, a dziewczyna natychmiast ulotniła się z sali nie chcąc przeszkadzać. Cały czas była w szoku. Po chwili lekarz opuścił salę zamykając za sobą drzwi. Nie dane mu było jednak daleko odejść, gdyż od razu został zatrzymany.

- I jak? Co z nim?

- Na razie ciężko powiedzieć. Musimy przeprowadzić kolejne badania, ale żeby to zrobić, należy poczekać, aż obudzi się ponownie i odzyska w pełni swoją świadomość, jeśli tak się nie stanie, to wtedy będzie ciężko. W każdym razie, od dzisiaj koniec z wizytami.

- Och - wyrwało jej się. Nie lubiła go, ale trwałych uszkodzeń na pewno mu nie życzyła.

- Ej, mała. Wszystko będzie dobrze, widać po nim, że jest silny, poradzi sobie - zaśmiał się doktor mierzwiąc jej włosy i zostawił Sakurę samą.

- Nie jestem mała - mruknęła poprawiając się. Wróciła do sali po torbę i spojrzawszy ostatni raz na nauczyciela, czym prędzej opuściła szpital, by udać się do domu. Musiała zadać rodzicom kilka pytań.
 


5 komentarzy:

  1. Omg! Nie wierzę!😱 Moje modlitwy zostały wysłuchane!ಥ⌣ಥ
    Jezuuu, aaaaaa! *puszczę*
    Szybko biorę się za czytanie.
    Jak dobrze, że postanowiła tu jeszcze zajrzeć. <3
    Mam nadzieję, że kolejne przerwy nie będą tak długie. <333

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeju, Kakashi. Jak dobrze, że żyje. Cieszę się, że jego synek uniknął śmierci. Co do Hanare - jest mi obojętna. XD Czekam na następny rozdział.💘
    KakaSaku💜💜
    Kashi jak zwykł cudowny💛💛

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że nas nie opuściłaś, twoje kometarze dały motywację do powrotu :D
      Dołożymy wszelkich starań, by nowy wpis pojawił się w tym tygodniu ;)

      Usuń
  3. Opuścić takie ff i Kakashiego w takim stanie? Nie ma szans! :D

    Dziękuję za to, że macie zamiar pisać dalej! <3

    OdpowiedzUsuń